Witam wszystkich

Dziewuszki jestem już po operacji

jakoś to przeżyłam... opowiem po krótce o moim pobycie w szpitalu.
Środa: 8 rano zameldowałąm sie na izbie przyjęć, kilak pytań, podpisów, krótki słowny wywiad z ginekologiem i na oddział. Następnie badanie ginekologiczne wykonane przez ordynatora ze wzrokową asystą kilku lekarzy, pielęgniarek i położnych.
Póżniej RTG klatki piersiowej, EKG,wywiad anestezjologiczny pogranie krwi do badania, założenie wenflonu i na salę. Trafiłąm na dwie super wyluzowane radosne i uśmiechnięte dziewczyny,przy których nie miałam czasu się nudzić i smucić.
Na noc tabletka na dobry sen.
Czwartek: 6 rano szybka ( chyba zbyt szybka i gwałtowna ) pobudka. Myślałą że sie nie podniose - byłam blada jak najbielsza ściana, kręciło mi się w głowie i było mi tak niedobrze, że myślałam że bedą mnie reanimować a nie operować. Biłam sie z całej siły po twarzy żeby dojść do siebie. Dali mi jakieś 2 duże tabletki i jedną malutką - nie mam pojęcia na co. Nie pamiętam kiedy mnie przebrali i jak sie znalazłam na sali operacyjnej. Dopiero przed samą operacją oprzytomniałam - żartowałąm z nimi, drapałam sie po nosie, oglądałąm jakie mają sprzęty dookoła i poprosiłam żeby mi trochę tłuszczyku wyciąli hehehe, później maseczka na twarz i odleciałam - nawet nie kazali mi liczyć....
O 8 rozpoczęli operację a o 9.30 byłam już na sali razem z moimi śmieszkami. Bardzo mnie to zdziwiło że nie zawieźli mnie na salę pooperacyjną tylko na tą na której leżałam od dnia poprzedniego. Pamięytam mojego męża że był zaraz przy mnie jak mnie przywiźli i wiem że płakałam jak dziecko a on nie umiał mi pomóc. Dziewczyny też były przerażone bo nie wiedziały co sie ze mną dzieje, mówiłam że mi zimno i że mnie boli i że mi jajnik wycięli ( podobno powiedzieli mi to po wybudzeniu, bo jak przyjechałam to już wiedziałam). No i tak sobie wyłąm i wyłam aż wkońcu zasnęłam.
Spałam cały czawrtek. Następne godziny i dni było już tylko lepiej . Piątek sobota niedziela i w poniedziałek rano wypis do domu , więc o kilku dni leże już sobie i odpoczywam w moim cieplutkim łóżeczku
Teraz czekam na wyniki badań his-pat no i na decyzję lekarza o podjęciu leczenia. Wstępnie już mi powiedział że pół roku kuracji lekiem ( zapomniałam nazwy - nie Vissane ) ale to już mi wszytsko powie jak bede mieć wynik w ręku.
No to tyle z relacji z mojego pobytu w szpitalu.
Dla wszytkich pielegniarek i położnych słowa uznania - dla lekarzy, zwłaszcza mojego prowadzącego... jeszcze sie zastanowie co napiszę - powiem tylko że ani razu do mnie nie przyszedł, a jak już do niego sama poszłam to miał problem żeby znaleźć chwilę czsu żeby mi łaskawie powiedzieć jak poszłą operacja.... lekki szok
Narazie tyle - napiszę jeszcze później.