Ok 3 lata temu zaczęłam odczuwać ból w trakcie @ w momencie oddawania moczu ( precyzując pod sam koniec jakby silny skorcz pęcherza, po którym muszę jakies 2min posiedzieć, zeby dojść do siebie.
Dziwne było dla mnie to ze bol pojawiał sie dokładnie w momencie gdy pojawiało sie krwawienie. Z dniem kiedy krwawienie sie kończyło, bol przy oddawaniu moczu znikał. I tak co miesiąc.
Gin po wielokrotnych usg uspokajał ze nic tam nie ma, moze to macica w czasie @ uciska na bliznę po CC. Taka moja natura itd....
Tabletki odstawiłam jakies 6 miesięcy temu. Bol pojawiał sie nadal regularnie co miesiąc. Co jakis czas googlalam objawy, ale nic nie mogłam znaleść.
W tym miesiącu po @ bol nie minął. Wmówilam chyba sibie ze to z pewnością zapalenie pęcherza jednocześnie czując wewnątrz ze wcale nie, bo nie latam do toalety jak "kot z pęcherzem" a jedynie przy regularnym oddawaniu moczu czuje nadal ten ból. Do tego zaczęłam czuć pęcherz w momencie gdy był juz w miarę pełen. Taki dyskomfort. Jakby lekki ból, parcie....
Lekarz przypisał antybiotyk na zapalenie pęcherza. Z duszą na ramieniu zaczęłam brać wmawiając sobie ze na pewno pomoże
Po 3 dniach zero poprawy. Znowu dr. Google w ruch. Trafiłam na hasło endometrioza pęcherza ( gdzie to sie ukrywało przez te lata, ja sie pytam!?)
Objawy dokładnie te same. Do tego przebyta cesarka..... Trafiłam na to forum. Postanowiłam napisać....
W czwartek ide do lekarza zasugerować urologa.
Wczoraj wzięłam olfen ( nlpz- mam w domu na wypadek bólu związanego z inna dolegliwością ) i po bólu w pęcherzu nie ma śladu. To chyba kolejny dowód na to, że diagnoza trafna?
Teraz dam szansę wykazać się lekarzowi...
