.... Było piękne wrześniowe popołudnie 1999 roku, kiedy przyszedł na świat mój synek. Ciążę znosiłam niestety źle, pojawiały się problemy z nerkami i nadciśnienie, nie mogło skończyć się to inaczej jak cesarką L Po porodzie wszystko wydawało się być w porządku, bóle pojawiały się i znikały - do 2001 roku kiedy to zauważyłam w okolicy blizny mały guzek, który wyglądał jak zawinięta i zaszyta skóra, zatem zabieg chirurgiczny usuwający ten ?naddatek? był nieskomplikowany. Lekarz wysłał wycinek na histopatologię i pamiętam do dzisiaj wynik ? endometriosis externa. Przed kolejne lata przed, po i w trakcie @ ból się nasilał, miałam wrażenie, że ten paskudny guzek odrasta. Za namową mojej panie doktor zdecydowałam się na ponowne jego usunięcie, tym razem miało być już wszystko ok. To był rok 2006. Przepisano mi Danazol ale po nim nie dość, że wypadła mi połowa włosów, to przytyłam ładnych parę kilo i ogólnie czułam się gorzej. Z resztą przez te lata moja kondycja psychiczna pozostawiała wiele do życzenia. Ale jak brałam Danazol to nie bolało i to było wtedy dla mnie najważniejsze.
Po krótkim czasie moje ukochane endo zaczęło mi nie dawać spokoju. Co miesiąc gehenna, środki przeciwbólowe to chyba już większość znałam na wylot

W desperacji zwróciłam się do pewnego znanego profesora, żeby coś ze mną zrobił i tak wylądowałam w katowickim szpitalu. Po rezonansie okazało się, że są przynajmniej dwa ogniska, jedno 5cio centymetrowe na pęcherzu. Czyli operacja. Opiekę miałam fantastyczną, lekarz prowadzący był super a ja żyłam nadzieją, że to się skończy i że tym razem będzie spokój. Pomimo tego czułam się psychicznie strasznie rozbita. Po szpitalu zdecydowałam się na Zoladex, zapewniano mnie, że leczenie operacyjne plus farmakologiczne to jedyne wyjście, żeby się pozbyć tego paskudztwa. Koszt? Jeden zastrzyk 340,19zł plus wizyty lekarskie.
Pół roku: co miesiąc zastrzyk w brzuch - igłą grubości wkładu do długopisu, nudności, nerwowość, uderzenia gorąca, bóle głowy, dodatkowe prawie 15 kilo. Masakra! Ale byłam wytrwała.
Półroczne leczenie wypłukało mnie ze wszystkich oszczędności i pozbawiło złudzeń. Endo wróciło i mam wrażenie, że ze zdwojoną siłą.
Wiem co to jest chodzenie po ścianach z bólu, proszenie się lekarzy o jakieś środki na jego uśmierzenie... Myślałam, że jestem sama ze swoim problemem i jak trafiła tu na forum to mało się nie popłakałam ? dziewczyny ? TYLE NAS JEST???
Dziękuję za tą stronkę i za to, że możemy się wspierać, przy tak paskudnej chorobie to bardzo ważne
Pozdrawiam