Dwa tygodnie temu potwierdziło się to co od jakiegoś czasu podejrzewał mój lekarz i ja.
Ale od początku: od 5 lat nękają mnie silne bóle prawej strony podbrzusza, nasilające się do granic możliwości w trakcie miesiączki, do tego bolesne stosunki oraz bardzo silny ból jajnika prawego podczas badania ginekologicznego.
Mój pierwszy lekarz ginekolog do którego się udałam z tym problemem gdy miałam 18 lat (objawy te co wyżej oprócz stosunku) uporczywie próbował mi wmówić, że to wyrostek, w ciągu dwóch miesięcy otrzymałam od niego 8 razy skierowanie do chirurga. Za 8 razem chirurg sam się udał do ginekologa aby utwierdzić go w przekonaniu, że to na pewno nie jest wyrostek!
Drugi i trzeci ginekolog usilnie próbowali mi wbić do głowy, że tak mnie będzie bolało do czasu aż urodzę dziecko!
Czwarty ginekolog (kobieta) leczył mnie, jak się później okazało, lekami dla kobiet po menopauzie ;/
W końcu trafiłam na bardzo dobrego ginekologa, który naprawdę zajął się diagnostyką tych dolegliwości.
Od samego początku podejrzewał endometriozę i wszystko by się zgadzało jeśli chodzi o objawy tylko problem w tym, że na usg nic nie było. Zarówno na USG przez powłoki brzuszne jak i dopochwowe obraz nie wykazywał żadnych zmian.
W końcu dostałam od niego skierowanie na laparoskopię i trafiłam na oddział ginekologiczny. Pobytu na tym cudnym oddziale nie wspominam za dobrze... Zero informacji o wynikach badań, o stanie zdrowia, o planowanym leczeniu czy diagnostyki, niemiły personel lekarski, zgubili moje badania i musiałam jeszcze raz mieć pobieraną krew i wymaz z pochwy... Mnóstwo praktykantów i nikt nie zapytał o zgodę na obecność praktykantów podczas badania. Rozumiem, że oni się uczą (sama jestem studentką kierunku medycznego i mam praktyki w szpitalu) ale kurcze wypadałoby zapytać czy mi to nie przeszkadza itp. Tym bardziej, że te osoby zachowywały się bezczelnie, śmiały się w trakcie badań, pacjentki leżały z rozłożonymi nogami a oni sobie chodzili tam i z powrotem otwierając drzwi.
Jak przyszła kolej na moje badanie to poprosiłam ich o opuszczenie gabinetu co bardzo się nie spodobało pewnemu nieomylnemu profesorowi ale musiał się dostosować bo mam prawo odmówić zgody na obecność osób trzecich podczas badania.
Dlaczego nieomylnemu? A no dlatego, że nie badając mnie orzekł iż mam stan zapalny pochwy i dlatego boli mnie podbrzusze. Od początku twierdziłam, że to nie jest stan zapalny ale nikt mnie nie słuchał. Następnego dnia po badaniu przez niego bóle były bardzo silne o czym wspomniałam na wizycie i usłyszałam że to normalne przy stanie zapalnym. Następnego dnia okazało się, że stanu zapalnego jednak nie mam i profesor już nie przyszedł.
Pielęgniarka, która mnie pocieszała jak już z bezsilności się popłakałam powiedziała że profesor jest człowiekiem nieomylnym, że ma 40 lat doświadczenia, że ona z siostrą i matką się u niego leczą i może te moje bóle to są w psychice.... Po prostu brak słów..
Kolejnego dnia (byłam już w sali przedoperacyjnej) przyszedł profesor na wizytę i usłyszałam że zarówno w badaniu ginekologicznym jak i w usg nic nie wyszło i nie ma podstaw do laparoskopii.. Tylko, że ja nie miałam zrobionego USG w tym szpitalu!
Od razu mnie wziął na badanie i się okazało, że mam zmiany endometrialne w miednicy mniejszej i dodatkowo mięśniaka na macicy!
Podczas laparoskopii zrobili mi koagulację ognisk edometriozy i po 3 dniach po zabiegu wyszłam do domu. To było najgorsze 8 dni jakie sobie przypominam!
Dzisiaj byłam na wizycie kontrolnej u mojego lekarza, opowiedziałam mu o pobycie, obiecał że następnym razem już mnie tam nie wyśle

Teraz zaczynam leczenie. Dostałam lek Visanne. Czy ktoś z Was go stosował?