wiem ze jest duzo przeciwników jak i takich jak ja i mąż ze tak bardzo chcemy dziecko ze in vitro to ost.deska ratunku.........

trudna to była decyzja i powiem ze boje sie tego okropnie...po wizycie w gamecie w piątek bede wiedziec kiedy zacznę ..nawet nie chodzi o toze boje sie bólu ,,zastrzykow,tabletek ,stymulacji jajników itp ale tego ze sie nie uda

a ja mam malo czasu,to jest jak walka z czasem a najgorsze jest to ze nawet czasem w to nie wierze,ze to jest jak sen albo jakby ktoś to inny miał przejść czy ze jest to tak na niby

wypieram czasem tą myśl ze mnie to spotkało ale jak jestem u lekarza to staje sie to realne,prawdziwe..
jesli chodzi o in vitro to dziewczyny które przechodzicie to co ja ,,raz macie załamki raz nie to ja staram sobie wmówic ze co nas nie zabije to nas wzmoci..nie?
