diagnoza i co dalej...
: sobota, 6 lipca 2013, 16:16
Witam. Na początek kilka słów o mnie. Mam 25 lat. Od 12 lat cierpię z powodu bardzo bolesnych miesiączek oraz 7 lat z powodu bolesnych stosunków seksualnych. Kiedy zaczęłam współżycie, wydawało mi się, że seks nigdy nie będzie dla mnie przyjemny. Z czasem zaczęłam przyzwyczajać się do bólu i udawać, że wszystko jest w porządku. Ale w końcu zmądrzałam i postanowiłam coś z tym zrobić. Powiedziałam o swoich problemach ginekologowi, stwierdził, że mam tyłozgiętą macicę i to na pewno przyczyna moich dolegliwości. Miałam wtedy 19 lat, jakoś tak. Kazał podczas miesiączki leżeć na brzuchu, a seks uprawiać z poduszką pod tyłkiem lub również na brzuchu. Ok, początkowo z seksem problemy się zmniejszyły, mój partner był wyrozumiały i jakoś nam się udawało omijać dolegliwości bólowe. Niestety z bolesnymi miesiączkami było coraz gorzej, pojawiły się wymioty, biegunka, stan podgorączkowy, nadmierne pocenie, aż w końcu zemdlałam na ulicy i trafiłam do szpitala. Na drugi dzień wypuszczono mnie ze skierowaniem do gastrologa i zaleceniem konsultacji u ginekologa po miesiączce. Ginekolog zastosował terapię hormonalną tabletkami Cilest, a gastrolog zdiagnozował szpitalnie chorobę jelit zwaną Leśniowski Crohn (miałam wykonaną, gasroskopię, kolonoskopię, badano mnie również pod kątem uczulenia na gluten). Po kilku miesiącach terapii hormonalnej i leczenia choroby jelit objawy zmniejszyły się, prócz oczywiście bolesnych miesiączek, do tego znów wrócił ból podczas stosunku, tym razem przy każdej pozycji, szczególnie przy głębszej penetracji, wręcz nie do wytrzymania. Hormony sprawiły, że stałam się nerwowa, nadpobudliwa, potem zaczęłam mieć problemy z wątrobą. Cilest trzeba było odstawić i zająć się wątrobą. Rok po odstawieniu Cilest odstawiłam również leki na jelita, bo wyglądało na to, że wszystko się uspokoiło, prócz mojego stanu psychicznego. Niestety mój związek z partnerem, który przez to wszystko ze mną przechodził, nie przetrwał. Psychicznie czułam się coraz gorzej. Miesiączki były tak bolesne, że nie byłam w stanie wstać z łóżka i pójść do pracy. Z pracy mnie zwolniono, nikt nie chce takiego pracownika, co raz w miesiącu znika na cztery dni. Miesiączki miałam bolesne nie tylko pierwszego dnia, ale przez cały okres ich trwania. Zmieniłam ginekologa, raz drugi i trzeci. Każdy z nich mówił, że taka moja natura. Jeden z nich zapytał czy nie było u mnie poronień lub czy rodziłam, bo w USG są widoczne zrosty, ale nic z tym nie zrobił. Co miesiąc jeździłam do szpitala błagając o zastrzyk przeciwbólowy, bo rozrywa mnie od środka jakbym miała urodzić słonia. Nigdy nie zrobili mi nawet głupiego USG czy konsultacji z ginekologiem, dawali domięśniowo zastrzyk przeciwbólowy i autobusem musiałam sama wracać do domu. W końcu zaczęłam myśleć, że moje cierpienie to jakaś kara i że na to zasługuję. Pół roku temu przez internet poznałam pewnego chłopaka, którego siostra ma podobny problem, jego mama jest pielęgniarką więc dziewczyna została szybko zdiagnozowana. Polecili mi dobrego lekarza, który ma bardzo dobry sprzęt do USG transwaginalnego, a także ma dobrą opinię, a żadna kobieta nie wyjdzie od niego niezdiagnozowana. Uzgodniłam wizytę telefonicznie, kazał mi przyjść w połowie cyklu. Poszłam tam ze łzami w oczach, błagając wręcz o pomoc. Przeprowadził dokładny wywiad. Zapytał o wszystko tak, jakby dokładnie wiedział co mi dolega, jego pytania były wręcz same w sobie odpowiedzią. Dokładnie mnie zbadał. Czułam silny ból po lewej stronie. Podczas USG dopochwowego wszystko dokładnie tłumaczył. Na ekranie pokazał mi torbiel czekoladową na lewym jajniku, dokładnie po tej stronie gdzie mnie boli i stwierdził endometriozę. Nie miałam jeszcze robionej laparoskopii, stwierdził, że w tej chwili nie ma potrzeby. Przepisał mi Visanne i kazał pokazać się w trakcie drugiego opakowania, żeby zobaczyć czy torbiel się zmniejsza czy też nie. Wiele czytałam na różnych forach, że po Visanne mogą pojawiać się nowe torbiele. Strasznie się boję. Wiele już wycierpiałam, a obawiam się że to nie koniec. Czy mam poprosić lekarza o dodatkowe badania, czy mu zaufać i nie zamartwiać się. Co z badaniem CA 125? Nie zalecił mi go, a z tego co wyczytałam, wszystkie panie z endo kontrolują ten marker. No i czy laparoskopia jest jednak konieczna, przecież po USG nie ma 100% pewności, że to endo... Czy może na własną rękę porobić dodatkowe badania? Jak myślicie? Jestem już kłębkiem nerwów. Za 4 dni mam dostać miesiączkę i dopiero wezmę pierwszą tabletkę Visanne. Do tego pytanie moje czy choroba jelit może być powiązana z endo? Jak na razie choroba jelit, którą mam jest w stanie remisji, ale myślę że ze względu na endo, kontrola będzie wskazana. Już nie wiem sama co mam o tym wszystkim myśleć. Tak naprawdę nie mam z kim o tym porozmawiać. I tak nikt mnie nie rozumie... Pomóżcie proszę.