Ej laski co Wy za straszne rzeczy opowiadacie...

Ja byłam w "Zośce" w W-wie i kiedy już mogłam jeść to byłam zachwycona... naprawdę! A w dzień wypisu specjalnie zostałam chwilę dłużej na obiad bo akurat było risotto z mięsem i warzywami+sałata z sosem vinegrette

Mój chłopak był zadziwiony wielkością porcji - dwie duże kule z risotto i kupa sałaty! Pyszne, z mielonym mięskiem, marchewką, dobrze przyprawione, chyba na jakimś rosołku duszone... pyszności! Ja jestem dość wymagająca jeśli chodzi o smaki, sama uwielbiam gotować i dobrze zjeść. Acha, na deser drożdżówka, mały łakomczuch jestem i wzięłam na wynos

W dzień wypisu na śniadanie wciągnęłam 4 kawałki bułki wrocławskiej z masłem, żółtym serem i kiełbasą szynkową oraz sałatą (wszystko bardzo dobre i świeże)! Dzień wcześniej mogłam dostać na obiad tylko kleik, ale zakosiłam na później drożdżówkę

a na kolację były naleśniki z serem w liczbie 3! A do tego banan. Nażarłam się jak dzika, chociaż pewnie nie powinnam

A pierwszego dnia gdy byłam na samej wodzie to mogłam się tylko ślinić jak rozwozili klopsy w sosie, ziemniaki i surówkę z marchewki, a do tego jogurty albo serki homo na deser... wyglądało ssssmakowicie

W dzień zabiegu nie pamiętam co dawali bo byłam trochę "odleciana"

Ale też pewnie coś dobrego

A podawano na te ruchome stoliki przymocowane do szafek.
Ja nie wiem czy z zasady się narzeka na szpitalne jedzenie, czy tylko mi się tak dobrze trafiło?

Albo może ja jestem jakoś nienaturalnie pozytywnie nastawiona do świata???

Acha, ważyłam się przed opuszczeniem szpitala w dzień wypisu (i to przed obiadem!) - ważyłam dokładnie tyle co przed szpitalem, ani grama mniej, więc mnie tymi kroplówkami naprawdę nieźle podkarmili
