Dziękuję za miłe słowa powitania

Oczywiście mogę opisać jakie zioła i terapie ja stosuję, ale wydaje mi się, że każda choroba to indywidualna sprawa i trzeba się niestety osobiście pokazać u lekarki, bo może ona zalecić inne sposoby... Ja np dostałam takie zalecenia: 2 razy dziennie napar z ziół (serdecznik, mniszek lekarski, melisa, mięta, lukrecja, pokrzywa, liść maliny); rano na czczo 2 łyżki oleju lnianego (najlepiej zmieszać go sobie z cytryną i koniecznie kupować oczyszczony, bo po innych występuje silny odruch wymiotny); 2 razy dziennie krem NPC (na początku od 3 dnia cyklu do pierwszego dnia miesiączki, teraz stosuję od 10 dnia cyklu) oraz okłady z oleju rycynowego - najlepiej codziennie po 30 min, ale jak się akurat nie ma czasu to nie jest to przymus. Ponadto dieta - żadnych zimnych potraw (w sensie można jeść normalne kanapki byleby składniki nie były prosto z lodówki), odstawić cukry (ale miód można w dowolnych ilościach, najlepiej płynny i oczywiście jeżeli mamy pewność że jest w jak największym stopniu naturalny, a nie zupełnie sztuczny), odstawić mąkę pszenną (pieczywo najlepiej ciemne i nie za dużo), jeść dużo ryb, kasz, makaron ryżowy i ryż brązowy.
Ale naprawdę polecam przejechać się do tej lekarki, co prawda nie należy do najtańszych, ale biorąc pod uwagę koszty ponoszone na operacje, zastrzyki i tabletki to jest to zdecydowanie mniejszy wydatek. Pani doktor jest Hinduską, ale jest przy tym dyplomowanym ginekologiem - położnikiem, ma własną klinikę, prowadzi wykłady i seminaria na różne tematy związane z kobiecymi sprawami. A przede wszystkim przy pierwszej wizycie przeprowadzany jest wywiad (niektórym może się to wydać krępujące bo zadawane są często dosyć prywatne pytania) na temat naszego samopoczucia, przeżyć, ponieważ dr Preeti uważa, że endometrioza w 99% wywodzi się z długotrwałego stresu, silnych przeżyć itd.itp. i to przede wszystkim trzeba wyleczyć a wtedy choroba sama zniknie.
Ja na początku też podchodziłam sceptycznie do tej metody, bo też się naczytałam, że to trzeba operacyjnie, że nie ma innej możliwości, zaczęli mnie straszyć, że nigdy nie będę miała dzieci a najlepiej będzie jak sobie wszystko wytnę, to nie będę się męczyć. Pewnie gdybym nie miała 26 lat i gdyby nie fakt, że nie mam jeszcze dziecka, to bym tak zrobiła... Ale skuteczność tej kuracji potwierdził inny lekarz, bo byłam na USG jamy brzusznej w związku z kamieniami w woreczku i ten lekarz też powiedział, że nie ma zrostów (bo gdyby były to na USG nic nie byłoby widać, bo zrosty większość by zasłoniły) a torbiel ma 23 mm - a 3 miesiące temu miała 40 mm. Więc coś w tym musi być

Jakbyście miały jeszcze jakiekolwiek pytania, to z ogromną ochotą odpowiem, bo wiem po sobie, że zrobię wszystko byleby nie iść na operację, a przede wszystkim nie faszerować organizmu lekami, które może i zmniejszają torbiel, ale rozwalają wszystko po drodze...